Kolejny profesor donosi

ZDZISŁAW SADOWSKI – TW „ROBERT”

Gazeta Polska

Zdzisław Sadowski, honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i redaktor naczelny pisma „Ekonomista”, był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Robert” – wynika z akt zgromadzonych w IPN. SB posługiwała się nim do rozpracowywania znanego ekonomisty, prof. Edwarda Lipińskiego.

Bezpieka chciała kontrolować za pośrednictwem TW szczególnie takich profesorów, jak Edward Lipiński, Michał Kalecki czy Włodzimierz Brus. Sadowski potwierdził swoje kwalifikacje do tego zadania, stwierdzając w obecności oficera SB, że zna wszystkich znaczących ekonomistów. 

W opisie TW dokonanym po rozmowach wstępnych z kandydatem podkreślono, że jest on „lojalnym obywatelem PRL, któremu mocno zależy na dobrej pozycji naukowej, zarówno wśród organów państwowych, jak i wśród ekonomistów”. 

Motywację dla pozyskania Sadowskiego stanowiła „osobowość figuranta i fakt, że od lat jest związany towarzysko z interesującymi nas osobami”. Dotyczyło to ekonomistów polskich i naukowców z państw kapitalistycznych. SB miało też na uwadze, że kandydat na TW zna biegle angielski i często towarzyszy obcokrajowcom przyjeżdżającym do Polski. Ppor. Dobrogoszcz zapisał, że kandydat zostanie pozyskany ze względów patriotycznych. Oficer zaproponuje mu także wynagrodzenie za współpracę ze służbami. „W związku z wysoką inteligencją kandydata i pełnieniem przez niego wysokich funkcji zobowiązanie o współpracy nie zostanie pobrane – a uczyni się to dopiero w trakcie współpracy” – zanotował podporucznik.

– W latach pięćdziesiątych były wytyczne, by przy werbowaniu osób ze środowisk naukowych odstępować od formalnej rejestracji – mówi Grzegorz Majchrzak z IPN. – Zdarzało się bowiem, że osoba, która spotykała się z UB i czerpała z tego korzyści, przy próbie formalizacji odmawiała wszelkich kontaktów– wyjaśnia historyk.

Bezpiece zależało przede wszystkim, by Zdzisław Sadowski udzielał informacji o prof. Edwardzie Lipińskim, przeciwko któremu prowadziła sprawę o krypt. „Dziadek”. 

W latach 50. profesor Lipiński nie mógł prowadzić wykładów na SGH, później pozbawiono go funkcji prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Politechnika Warszawska łamie prawa studenta

Politechnika Warszawska łamie prawa studenta

tvn.24

Legitymacja studencka i indeks ok. 15 zł., poprawka – 50 zł., warunek – 350 zł., powtarzanie roku – 1000 zł. Z takimi opłatami powinien liczyć się student rozpoczynający naukę w szkole wyższej. Jednak nie każda uczelnia ujawnia takie opłaty zawierając ze studentem pisemną umowę. Dlatego za naruszenie praw studenta Politechnika Warszawska zapłaci 53 tys. zł kary.

53 tys. zł kary ma zapłacić Politechnika Warszawska za naruszenie praw studenckich. Taką karę nałożyła na uczelnię prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Umowy stosowane przez Politechnikę Warszawską naruszają prawa studentów – oceniła szefowa UOKiK.

Według UOKIK, sześć innych warszawskich uczelni może naruszać interesy studentów, dlatego też we wrześniu wszczęto postępowania przeciw Szkole Głównej Handlowej, Akademii Wychowania Fizycznego, Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Uniwersytetowi Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawskiemu Uniwersytetowi Medycznemu, Akademii Sztuk Pięknych oraz Uniwersytetowi Warszawskiemu.
Czytelna umowa dla studenta 
UOKIK przypomina studentom, że zawierana z uczelnią umowa powinna określać zasady odpłatności na studia, w szczególności wysokość i termin uiszczania czesnego i innych opłat, takich jak za powtarzanie zajęć, czy wydawanie duplikatów dokumentów.

Internetowa Gazeta Festiwalu Nauki

Internetowa Gazeta Festiwalu Nauki

„Już od sześciu lat my – młodzi dziennikarze (studenci i licealiści) – relacjonujemy wydarzenia warszawskiego Festiwalu Nauki w ramach Internetowej Gazety Festiwalu (IGF). Redakcja IGF jest redakcją edukacyjną, czyli taką, dla której uzyskiwanie sprawności dziennikarskiej i ćwiczenie się w pracy zespołowej jest równie ważne, jak powstanie dobrego produktu” – mówi Jan Dąbkowski, sekretarz redakcji. O współtworzonej, wraz z grupą innych pasjonatów nauki, inicjatywie opowiada w związku z zakończonym właśnie XII Festiwalem Nauki w Warszawie. 

Internetowa Gazeta Festiwalowa powstała w 2002 roku, z pomysłu członków Stowarzyszenia Młodych Dziennikarzy „Polis”. Animatorką IGF jest publicystka i działaczka społeczna Halina Bortnowska. Gazetę wspierają także dwie instytucje akademickie – Collegium Civitas oraz Instytut Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

PAP – Nauka w Polsce

Drenażu mózgów nie będzie

Drenażu mózgów nie będzie
Rz
Młodzi polscy naukowcy wyjeżdżają do pracy za granicę, ale… zbyt rzadko – wynika z raportu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, Problem migracji w rodzimej nauce istnieje. Jego przyczyna nie leży jednak tam, gdzie się do tej pory spodziewano. – Skala mobilności naszych młodych uczonych jest zbyt niska – mówi Jakub Wojnarowski z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.Dodaje, że sam był tym wynikiem zaskoczony. – Spodziewaliśmy się, że po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej zjawisko emigracji w tej grupie gwałtownie przybierze na sile. Nic podobnego się jednak nie stało. Drenaż mózgów nam nie grozi.
Na tle innych narodów europejskich, tj. Francuzów, Niemców, Holendrów, Norwegów i Brytyjczyków, Polacy są najmniej mobilną grupą. O ile w pozostałych krajach młodzi naukowcy wyjeżdżający za granicę stanowili ok. 6,8 proc. całej populacji uczonych, to w Polsce był to zaledwie ułamek procentu (0,1 proc.).

Widacki pod lupą IPN


Widacki pod lupą IPN
Newsweek Polska
Krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej znalazł w archiwum notatkę, z której wynika, że Jan Widacki w 1980 r. był jako wykładowca etatowym pracownikiem Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie im. Feliksa Dzierżyńskiego. To przeczy informacjom wpisanym przez posła w oświadczeniu lustracyjnym.
Nie jest on jedynym parlamentarzystą, któremu czkawką odbijają się dawne naukowe kontakty z esbecką kuźnią kadr. Bohaterem bliźniaczego postępowania, prowadzonego przez oddział IPN w Gdańsku, jest inny znany prawnik prof. Marian Filar.
..szkoła w Legionowe im. F. Dzierżyńskiego była centralną instytucją Służby Bezpieczeństwa MSW. Personel naukowy i dydaktyczny, a także techniczny tej szkoły oraz jej słuchacze po 1990 r. przed zatrudnieniem w policji musieli przejść dodatkowo weryfikację, bowiem uznano ich wtedy za funkcjonariuszy SB – tłumaczy prokurator Piotr Stawowy.

Produkucja lipa-magistrów i lipa-licencjatów

Dlaczego uczelnie produkują lipa-magistrów i lipa-licencjatów
Polskie uczelnie od 1995 r. „wypluły” 4 mln utytułowanych absolwentów. Tylko w 2008 r. było ich pół miliona, z czego 17 proc. stało się bezrobotnymi. Ci nowi, wykształceni (ponoć) wedle europejskich standardów, stanowią 35 proc. pracujących i 25 proc. aktywnych zawodowo. Gdyby byli wykształceni nawet nie dobrze, lecz choćby jako tako, powinni wywołać rewolucję naukowo-technologiczną w naszej gospodarce. A skoro nie wywołali, oznacza to, że ich edukacja była wielką lipą.
—————-

Dyplom z disco polo

Na polskich uczelniach sprawdza się zasada, że nie ma większego głupca niż głupiec z wyższym wykształceniem
Tolerowanie plagiatów, rozdawanie na prawo i lewo dobrych ocen, aby wyżej plasować się w rankingach uczelni, i coraz niższe wymagania na egzaminach wstępnych – to najpoważniejsze zarzuty, jakie Geoffrey Alderman, wykładowca uniwersytetu w Buckingham, postawił brytyjskim uczelniom. W Wielkiej Brytanii toczy się właśnie ogólnonarodowa dyskusja o sensie istnienia studiów w obecnym kształcie. „Czy uniwersyteckie wykształcenie jest jeszcze warte czasu i pieniędzy, które kosztuje?” – pytali w połowie września publicyści „The Economist”. Chociaż polskim uczelniom daleko do poziomu brytyjskich, to nasza kadra wykładowców nie ma takiego dyskomfortu. Finansowane za państwowe pieniądze uczelnie nie są w żaden sposób rozliczane z efektów swojej pracy. Nie mają konkurencji, bo prywatne uczelnie rywalizują z nimi w większości wypadków tylko wysokością czesnego, czyli ratami, za które można sobie kupić wyższe wykształcenie

Teczki bezpieki do internetu

Platforma wrzuci 87 km teczek bezpieki do internetu

Polska

Platforma Obywatelska chce do listopada opracować projekt nowelizacji ustawy o IPN oraz ustawy lustracyjnej. Główne założenia to: wprowadzenie powszechnego dostępu do dokumentów komunistycznej bezpieki, zmiana zasad tworzenia katalogu osób rozpracowywanych przez organy bezpieczeństwa PRL i zapewnienie oskarżonym o współpracę z SB prawa do skutecznej obrony.

W Platformie przeważa postawa, że należy pójść śladem Czech i udostępnić akta bezpieki w internecie. Byłoby to jednak przedsięwzięcie na ogromną skalę. W zasobach IPN znajduje się 87 km bieżących akt. Zeskanowanie i przeniesienie do serwerów wszystkich dokumentów zajęłoby kilka lat i kosztowałoby kilkadziesiąt milionów złotych.

W IPN prace nad digitalizacją dokumentów rozpoczęły się już dwa lata temu. Do tej pory cyfrową postać nadano ok. 10 mln kart ewidencji operacyjnej bezpieki i kilku tysiącom najczęściej używanym przez naukowców i dziennikarzy dokumentów. Proces będzie postępował, bo papierowe akta po prostu się rozpadają. – Skanować dokumenty będziemy tak czy inaczej, niezależnie od decyzji polityków – zapowiada Dudek.
W tej chwili każdy Polak może zapoznać się z dokumentami bezpieki na temat osób publicznych

Zastraszyć historyków

Polowanie z nagonką (Julian Fałat) źródło

Zastraszyć historyków

Rz

Który z historyków, po zaszczuciu Cenckiewicza, podejmie się ryzyka uczciwego opisania wydarzeń z najnowszej historii, narażając się najbardziej wpływowym środowiskom w Polsce? – pyta publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein

Cenzorzy naszej pamięci wygrali kolejną rundę. Trudno inaczej ocenić wymuszenie odejścia z IPN historyka Sławomira Cenckiewicza, współautora książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Nagonka rozpętana przez „Gazetę Wyborczą” i podchwycona przez inne ośrodki opiniotwórcze przeciw IPN i książce, którą odważył się wydać, była powtórką z podobnych akcji typowych dla lat 90. Jej charakter definiował list protestujący przeciw wydaniu książki jeszcze przed jej publikacją, a podpisany przez „autorytety”, które jej treści nie znały, co nie przeszkadzało im się na nią oburzać.

Nikt nie zakwestionował faktów przytoczonych przez autorów pracy o Wałęsie ani nie zarzucił im metodologicznych błędów. Dwóch historyków, którzy wzięli na siebie rolę oskarżycieli: Andrzej Friszke i Paweł Machcewicz, nie zrobiło tego również.

Lata 90. to czas monopolu na obraz naszych najnowszych dziejów sprawowanego przez część byłej antypeerelowskiej opozycji. Emanacją tej grupy była „Gazeta Wyborcza” i sprzymierzone z nią środowisko postkomunistyczne. Manifestem tego stanu rzeczy był artykuł Włodzimierza Cimoszewicza i Adama Michnika apelujący o przyjęcie obowiązującej wykładni historii współczesnej, która byłaby efektem porozumienia środowisk obu autorów. Tekst ten wywołał protest nawet w redakcji gazety Michnika.

Wezwanie do zadekretowania historii dużo mówi o atmosferze intelektualnej tamtych lat. Powstanie IPN, który zaczął badać najnowsze losy Polski, przełamując monopol dominującego środowiska opiniotwórczego i nie pytając o zgodę „autorytetów”, wywołało popłoch i oburzenie. Książka traktująca o najbardziej kontrowersyjnym aspekcie naszej najnowszej historii stała się dogodnym pretekstem do próby rozprawienia się z niebezpiecznym instytutem.

Jedna wykładnia historii

Walka z IPN toczona jest od momentu jego powstania, a nasileniu uległa, od kiedy prezesem został niepodatny na środowiskowe naciski prof. Janusz Kurtyka. Pojawiło się dzielenie historyków polskich na historyków IPN i historyków po prostu, a sam instytut usiłowano naznaczyć piętnem podobnym temu, którym w PRL naznaczano Radio Wolna Europa.

SKANDAL! CENZURA POLITYCZNA W DZIENNIKU.PL

SKANDAL! CENZURA POLITYCZNA W DZIENNIKU.PL

Nowy wydawca internetowego wydania „Dziennika”, Marta Bratkowska, zabroniła pracownikom cytowania „Gazety Polskiej”, „SuperExpressu” i „Faktu”. – To polityczna decyzja. „Dziennik” coraz bardziej przypomina gadzinówkę PO – mówi jeden z dziennikarzy portalu.

Bratkowska poleciła w ubiegłym tygodniu swojemu zastępcy, Rafałowi Drzewieckiemu, wysłać e-mail do pracowników. Zakazała w nim cytowania w leadach, tytułach i nadtytułach nazw wymienionych gazet. Oznacza to, że w treściach, które ukazują się na wyświetlającej się głównej stronie internetowej dziennika.pl, nie pojawi się źródło informacji pochodzących z „Gazety Polskiej”, „Faktu” i „SuperExpressu”. 
Nie zacytują „Gazety Polskiej” 

– Tak, poleciłam wysłać takiego maila Rafałowi Drzewieckiemu – przyznaje w rozmowie z Niezalezna.pl Bratkowska. – Chodzi o to, by w pierwszych trzech linijkach leadu była informacja, o co chodzi w artykule, a nie skąd jest ta wiedza – tłumaczy.

Profesorskie lobby blokuje kariery młodym i zdolnym


Zygmunt I nadaje szlachectwo profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego – źódło
Profesorskie lobby blokuje kariery młodym i zdolnym
Polska
Młodzi narzekają, że wymóg habilitacji wydłuża drogę do uczelnianych stanowisk. Ale na likwidację nie zgodziła się wpływowa profesura.
Minister nauki Barbarze Kudryckiej nie udało się przeforsować skrócenia kariery naukowej i otwarcia nauki na młodych poprzez zniesienie habilitacji. Na likwidację tego stopnia naukowego nie zgodziła się wpływowa profesura. Cały pakiet reform dotyczących wyższych uczelni Kudrycka przedstawi w listopadzie.
– Rząd musiał zrezygnować ze zniesienia habilitacji, by dostać przyzwolenie elit na inne odważne reformy dotyczące szkolnictwa wyższego i nauki – mówi nam osoba uczestnicząca w pracach nad projektami ustaw.
Inaczej tłumaczy to sama minister Kudrycka: – 52 proc. instytucji, które zajęły stanowisko w sprawie habilitacji, było przeciw jej zniesieniu – tłumaczy decyzję swojej ekipy. – Przeciwnicy zmian w habilitacji argumentowali, że poziom przyznawanych obecnie w Polsce doktoratów nie zawsze jest najwyższy. Dlatego ważne jest, żeby między doktoratem a profesurą tytularną pozostawić dodatkowy stopień naukowy.
– Poza Polską i może jeszcze dwoma czy trzema krajami habilitacja nie istnieje. I choćby z tego względu naszą ścieżkę kariery naukowej wypadałoby skrócić – ocenia prof. Marek Rocki, były rektor warszawskiej SGH, senator PO. Uważa on, że skoro już habilitacja pozostanie, powinna być broniona publicznie. ..
– Procedura habilitacyjna nie będzie dotyczyła obcokrajowców z doktoratem uzyskanym za granicą – wyjaśnia minister nauki. Także wybitnym polskim uczonym, związanym dotąd z zagranicznymi ośrodkami, habilitacja nie będzie potrzebna do profesorskich stanowisk, jeśli zechcą powrócić na polskie uczelnie – dodaje Kudrycka.