Wildstein pokazał choroby świata nauki
Dziennik. JERZY JACHOWICZ W DZIENNIKU
Kierując się starą zasadą, że ryba śmierdzi od głowy, autorzy programu postawili tezę, że oszustwa i nieuczciwość studentów, a także młodych pracowników nauki, którzy kupują gotowe prace, mają swoje źródło w braku klarownych zasad moralnych części starszej kadry. Kiedy zobaczyłem rozmowę telefoniczną dziennikarki z przedstawicielką firmy żyjącej z pisania prac naukowych na zamówienie, miałem wrażenie, że ocieram się o sprawy kryminalne. Pani z firmy, która pomaga oszukiwać system edukacji zapewnia, że „piszemy wyłącznie prace oryginalne”. Ale okazuje się, że to proceder nie tylko powszechny, ale znany i nieścigany prawnie. A rektor Uniwersytetu Wrocławskiego Leszek Pacholski pyta, jak można walczyć z plagiatami, jeśli plagiatorzy są pod niejawną ochroną? Środowisko bardziej niż meritum sprawy interesuje, kto był taki niekoleżeński, że doniósł o plagiacie.
Plagiaty to jednak sprawa mniejszego kalibru w porównaniu do ludzi, którzy w przeszłości byli konfidentami SB. Donosili na kolegów, na swoich przełożonych, torując sobie drogę do własnej kariery. Zdaniem prof. Jadwigi Staniszkis donoszenie to zwykłe świństwo i dla takich ludzi nie powinno być teraz miejsca w nauce. A szczególnie jako wychowawców młodych. Godzili się oni na współpracę – dodaje prof. Staniszkis – bo zżerała ich ambicja, a w wyniku braku talentu nie byli w stanie jej zaspokoić normalną drogą. Uosobieniem tego rodzaju upadku nauczyciela akademickiego jest prof. Uniwersytetu Śląskiego Jan Iwanek (jego współpracę z SB w latach 70. i 80. opisalisywaliśmy na naszych łamach kilkakrotnie). Jego młodszy kolega z tej samej uczelni dr Marek Migalski – również politolog – odważnie stwierdził, że prof. Iwanek nie ma ani moralnych, ani naukowych praw, by wymagać uczciwości od studentów i młodej kadry. O jego cynizmie świadczy fakt, że stanął on na czele uczelnianej krucjaty przeciwko lustracji środowiska akademickiego. Powoływał się przy tym na niezależność uczelni i mówił, że nie można dopuścić do deptania honoru akademickiego.
Zdaniem rektora Pacholskiego najbardziej bolesne jest to, że w środowisku naukowym nawet nikt nie próbuje mówić o byłych donosicielach. Agentura to temat tabu. Milczą w tej sprawie sami konfidenci – to oczywiste. Ale boją się mówić o tym także poszkodowani, choć dawni zdrajcy żyją i pracują teraz obok nich. Dlaczego? Gdyż byliby przez swoich kolegów bardziej potępieni niż dawni konfidenci.
Ciekawe, że prawdziwy głos rozsądku pojawił się w większości wypowiedzi studentów i młodych dziennikarzy będących w studio. Z jednej strony wszyscy oni dostrzegali schorzenia środowiska akademickiego. Ale też niemal jednym głosem twierdzili, że najlepszym momentem na jego ozdrowienie, na przerwanie pępowiny łączącej z czasami PRL był rok 89. A dziś oczyścić uczelnie z tych negatywnych naleciałości będzie bardzo trudno.
Filed under: Nauka a PRL, Patologie akademickie, Prasa zagraniczna | Tagged: etyka, lustracja, Nauka, patologie, plagiaty | Leave a comment »