Ani plagiat, ani nie plagiat, ale tak robić nie wolno
GW Wrocław.
Prof. Ryszard Andrzejak zapożyczył fragmenty tekstów od innych autorów, ale nie można jednoznacznie uznać, że popełnił plagiat – stwierdził prof. Czesław Stankiewicz, który badał sprawę rektora wrocławskiej Akademii Medycznej. Pewny jest tylko jednego: związkowcy z Solidarności ’80 nie mieli prawa oskarżać rektora swojej uczelni.
Prof. Stankiewicz przez pięć miesięcy przygotowywał sprawozdanie, które liczy niewiele ponad sześć stron. ..Ocena zarzutów o plagiat zajmuje w dokumencie niecałe dwie strony. Stankiewicz pisze jedynie o kilku zapożyczeniach w tekście prof. Andrzejaka, głównie z opracowania prof. Zatońskiego.
W podsumowaniu prof. Stankiewicz nie może się zdecydować. Posługując się definicją plagiatu z Wikipedii, pisze, że trudno jest określić czy mamy do czynienia z niedozwolonymi zapożyczeniami z cudzej pracy. ..
Sprawa prof. Ryszarda Andrzejaka ciągnie się od czternastu miesięcy. Działania kolejnych instancji: senatu Akademii Medycznej, ministerstwa, rzecznika dyscyplinarnego, nie przybliżają nas jednak do jej rozstrzygnięcia, a wręcz przeciwnie. Wyraźnie widać, że ktoś próbuje coś ukryć.
Wydarzenia związane ze sprawą prof. Andrzejaka przypominają perypetie Kubusia Puchatka a rebours. W książce A.A. Milne’a im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było. W historii prof. Andrzejaka im bardziej chce się ukryć prawdę, tym bardziej wychodzi ona na jaw.
Filed under: Patologie akademickie, Przegląd prasy | Tagged: Kubuś Puchatek, plagiat, Prof. Ryszard Andrzejak |
„Posługując się definicją plagiatu z Wikipedii”
To nie jest źródło wszelkiego zła, na które broń boże student nie może się nigdy powołać?
W praworzadnym i przejrzyscie dzialajcym panstwie pelny tekst opinii eksperta, w oparciu o ktora dana instytucja rzadowa wydala swoja decyzje w waznej dla spoleczenstwa/srodowiska akademickiego sprawie, powinien byc opublikowany na stronie internetowej tejze instytucji!