Uniwersytet z przeceny
Wprost, Numer: 4/2010 (1408)
Nie warto powtarzać, że znaczną część naszych „szkół wyższych” należałoby zaliczyć do kategorii pomaturalnych szkół zawodowych, aby nie deprecjonować pojęcia wyższego wykształcenia. Warto natomiast zająć się sposobem, który mógłby doprowadzić niektóre polskie uczelnie blisko czołówki światowych rankingów. …
W naszych mediach furorę robi szanghajski ranking uczelni, który w 2005 r. ogłosili Ying Chong i Nian Cai Liu z Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju. Eksperci zajmujący się zawodowo naukometrią uznali ten ranking za bardzo nietrafny, co nie przeszkadza temu, że w Polsce w debatach o edukacji to on właśnie jest cytowany na poparcie lamentu, że nasze uczelnie bardzo odstają od światowej czołówki. Odnoszę wrażenie, że dyskutanci – włączając minister Barbarę Kudrycką – zdają się wiedzieć niewiele o zasadach rankingu szanghajskiego, jak i o tym, że nie jest on ani jedyny, ani najlepszy.
Filed under: Przegląd prasy | Tagged: rankingi, uniwersytet |
Autor – Andrzej Kajetan Wróblewski pisze m.in. „Na przykład władze uniwersytetu amerykańskiego mogą uruchomić nowy kierunek studiów, nie pytając o zdanie władz stanowych ani federalnych. W Polsce od pomysłu do realizacji prowadzi droga przez mękę konsultacji, uzgadniania, rozporządzeń, zezwoleń itd. Ponadto niektóre posunięcia MNiSzW wprawiają w osłupienie środowisko akademickie. Oto przykład z własnego podwórka: według zaleceń z wiosny 2008 r. na studiach fizyki II stopnia należy przekazywać studentom treści tylko z fizyki teoretycznej, fizyki kwantowej i fizyki fazy skondensowanej. To tak, jakby minister sportu zalecił uprawianie tylko sportów drużynowych, sportów z piłką i koszykówki.
Studia na uczelniach amerykańskich są odpłatne, co ogromnie zwiększa motywację studentów. Jednocześnie rozbudowany system stypendiów sprawia, że tylko niewielki odsetek studiujących musi pokrywać koszty z własnej kieszeni. Znacznie większe jest zaangażowanie nauczycieli akademickich w nauczanie. Nie do pomyślenia w USA jest, aby wykładowcy pojawiali się na uczelni tylko „na dyżury”. …
Wykładowca musi tam być dostępny dla studentów co najmniej kilkanaście godzin w tygodniu. Zadaniem nauczycieli akademickich wUSA jest nauczyć studentów. Zbyt masowe wystawianie ocen niedostatecznych oznacza, że wykładowca nie wypełnił swoich obowiązków. Zostaje ostrzeżony, a potem może być nawet zwolniony.
Stany Zjednoczone są krajem demokratycznym, ale tamtejsza dojrzała demokracja nie polega na tym -jak u nas – że o większości spraw mają się wypowiadać ciała zbiorowe, nic biorąc za to praktycznie żadnej odpowiedzialności. Na przykład rektora (prezydenta) uczelni w USA nie wybiera się przez głosowanie elektorów (podobnie nie ma wyborów rektora w Oksfordzie czy Cambridge). Wyszukiwaniem odpowiedniego kandydata zajmuje się specjalny komitet, który powołuje rada nadzorcza uniwersytetu.
Zarządzanie amerykańską uczelnią to niemal władza absolutna prezydenta. Oczywiście odpowiada on przez radą nadzorczą i musi przestrzegać ogólnych praw. Jeśli działa źle, to zostaje odwołany lub zmuszony do rezygnacji. Natomiast tak zwany głos środowiska nie jest brany poważnie pod uwagę. Na przykład tamtejsze senaty wypowiadają opinie wtakich sprawach jak akademicki kalendarz czy kandydatury na doktorów honoris causa, ale nie wtrącają się do zarządzania uczelni”