Od nauczania są szkoły zawodowe, nie uniwersytet
GW Kielce
W kieleckich uczelniach, tak na luzie przy kawce czy piwku, o nauce gadają tylko odmieńcy. Jeśli się mylę, to proszę mi wskazać normalne, cotygodniowe seminaria, gdzie nauczani i nauczający wspólnie poszukują prawdy. Nie chodzi o oderwane od siebie referowanie cudzych czy (rzadziej) swoich wyników, ale o toczącą się przez cały rok akademicki dyskusję – pisze Waldemar Korczyński.
Od kilkunastu dni czytuję w „Wyborczej” teksty o naszych kieleckich uczelniach. Ludzie mniej i bardziej uczeni piszą, co by tu naprawić, jaką dziurę na sukni naszych Alma Mater łatką jaką zasłonić. Pomysły na naprawę rosną jak bambus w Indochinach i nic z tego nie wynika. Bo wyniknąć nie może. Ani w nauce, ani w „wyższo-niższej” edukacji. I nie jest to nasza, kielecka specyfika.
Zmienić paradygmat kształcenia
Przychodzenie na uniwersytet „po zawód” nie pozwala odróżnić go od zawodówki. Prawdą jest, że tak funkcjonują uniwersytety na całym świecie. Ale też prawdą jest, że kryzys tzw. nauczania jest również globalny i propozycje powrotu do idei uniwersytetu wcale takie rzadkie nie są. Na uniwersytecie wykładowca – starszy kolega – może studentowi pomóc w zdobywaniu wiedzy, ale nie będzie go niczego nauczał. Odwrotnie niż w zawodówce. W praktyce to nasze uczelnie są hybrydami, ale przeważa chyba zawodówka. I to jest to, co odpowiada obu stronom. Ustrój uczelni traktuje wprawdzie studenta jak tartaczna piła świeżo ścięty pień, ale studenci emocjonują się głównie opłatami za studia. A powszechność płatnych studiów nie oznacza, że rzeczywiście musieliby wyłożyć tę forsę z własnej kieszeni. Przy sensownie zorganizowanym systemie stypendialnym student mógłby nawet na studiach zarobić
Filed under: Przegląd prasy | Tagged: uczelnie | Leave a comment »