Szkoły wyższe w oparach kampanii
Karol Modzelewsk
GW
W tej sytuacji trzeba przede wszystkim podjąć kroki niezbędne, by ocalić i osłonić elitarne placówki kształcenia uniwersyteckiego oraz potencjał twórczy polskiej nauki. Trzeba przy tym wiele rozwagi, by nie forsować lekarstwa gorszego od choroby. Takim lekarstwem, na szczęście już odrzuconym, był projekt zniesienia habilitacji. Takim lekarstwem pogłębiającym chorobę byłby moim zdaniem proponowany przez Klausa Bachmanna podział kadry akademickiej na dydaktyczną, od której po doktoracie nie wymagano by dalszej pracy naukowej, tylko nauczania na studiach licencjackich i magisterskich, oraz naukową, czyli profesorów „badawczych”; ci ostatni byliby „zwolnieni z konieczności prowadzenia dydaktyki, z wyjątkiem seminariów doktorskich prowadzonych jako seminaria badawcze”. Równałoby się to odseparowaniu kształcenia uniwersyteckiego od nauki. Słyszałem już przy sporach wokół licencjatu argument, że znaczna większość naszych absolwentów i tak nie będzie pracownikami naukowymi. To prawda, ale powinniśmy ich kształcić tak, jakby mieli zostać uczonymi. Umiejętność uczenia się nowych ról, analizowania informacji i rozwiązywania nowych problemów będą im na współczesnym rynku pracy bardziej przydatne od encyklopedycznej wiedzy z zakresu jednej specjalności zawodowej. Dla uczonych zaś rozbrat z dydaktyką uniwersytecką oznacza utratę bardzo istotnego źródła inspiracji. Wiem to z własnego doświadczenia: od 1972 do 1989 r. władza ludowa pozwalała mi na pracę naukową, ale zakazywała pracy dydaktycznej. Tych kolegów, którzy nie mają podobnych doświadczeń ani wyobraźni, mogę zapewnić, że to dotkliwa deprywacja. Kiepsko kształci uczelnia, na której nie prowadzi się badań, i ułomny jest uczony, który nie uczy.
Filed under: Przegląd prasy | Tagged: szkoły wyższe | Leave a comment »